Rozdział 1





- Lissa! Zobacz, ktoś nas chyba obserwuje.
- Nie, to tylko wiatr, uspokój się... - powiedziała.
- Liss, coś słabo wyglądasz.
- Nie karmiłaś mnie od dwóch dni...
- Przepraszam, zapomniałam. Mamy za dużo spraw na głowie. Masz. - Przechyliłam głowę i odgarnęłam włosy. Czułam lęk, ból a potem słodycz i ukojenie. Piła, myślałam, że nie skończy, ale na szczęście skończyła.
- Dobrze się czujesz? - spytała.
- Tak, a co z Tobą?
- Jest dobrze.
- Chodźmy się przejść, ok?
- Ale na pewno dobrze się czujesz?
-Tak, wszystko jest dobrze. - Wyszłyśmy na spacer.
- Liss, czuje, że ktoś nas obserwuje.
- Rose, jest dobrze. - Jednak nie było dobrze. Strażnicy wyskoczyli, nie wiadomo skąd, a razem z nimi Dymitr, o czym jeszcze nie wiedziałam...
- Zostawcie Lissę! - krzyknęłam i przyjęłam pozę obronną.
- Spokojnie, nie zrobimy wam krzywdy - przemówił Dymitr. Wtedy pierwszy raz ujrzałam go i usłyszałam ten boski głos. - Zabierzemy was tylko do Akademii.
      Próbowałam walczyć, ale Lissa wypiła tak dużo mojej krwi, że nie miałam wyboru.  Poddałam się. Gdy strażnik Bielikow podszedł, aby zaprowadzić mnie do samochodu, zobaczył ranę po ugryzieniu. Zdziwił się bardzo, ale o nic nie pytał. W milczeniu doszłam do samochodu. Gdy wsiadałyśmy, powiedziałam do Lissy - przepraszam. Mogłam wyczuć zagrożenie.
- Rose, nic się nie stało.
       Nie zauważyłam kiedy usnęłam. Obudziłam się tuż przy Akademii, otulana płaszczem. Głowę opartą miałam na ramieniu strażnika Bielikowa. Ale on jest przystojny... Szybko skarciłam się za tę myśl.
- Przepraszam – rzuciłam i zdjęłam z siebie płaszcz.
- Nic się nie stało, Rose.
       Dojechaliśmy do Akademii.

----------------------------------------------
Przepraszam z góry za literówki. 

3 komentarze: