OŚWIADCZENIE

Wszystko ma kiedyś swój koniec, i mimo że historia tego bloga nie dobiegła końca, zdecydowałyśmy się zakończyć pisanie tego ff. Każda z nas ma inne swoje obowiązki, ale to nie to jest powodem  tej sytuacji. Po prostu się wypaliłyśmy. Pisanie tej historii nie sprawia nam już tyle radości, co kiedyś. Poza tym nie chcielibyście czytać czegoś smętnego i wymuszonego, prawda? Mam nadzieję, że uszanujecie naszą decyzję.
Na koniec pragniemy was zaprosić do obserwowania i czytania innych naszych opowiadań:

Po raz ostatni na dymitr-roza,
Wasze szalone, nienormalne bloggerki:
Nina i Julia.
Ps. To że praca nad blogiem została zakończona nie oznacza, że zrzekamy się praw autorskich. Zastrzegamy sobie prawo do zmiany tekstu jak i w dowolnym momencie wznowieniu bloga.
Prawa do tekstów posiadają jego autorki. Jeśli zauważymy jakiegokolwiek rodzaju "zapożyczenia" stworzone bez naszej wiedzy nie zawahamy się wyciągnąć konsekwencji.
BE & K.

Zwiastun

Chcecie wiedzieć co będzie się działo na dymitr-roza w niedalekiej przyszłości?
Nic prostrzego zobaczcie zwiastun...
Ps. Dajcie znać co sądzicie ;)



Rozdział 32 cz.3 Odwrót

FAZA CZWARTA
Dwór, Pensylwania godzina 22:40
Bezwładne ciało Tatiany upadło na kamienną posadzkę. Jej oczy wpatrywały się w nicość. Po brodzie Nathana spływała cieniutka stróżka ciemnoczerwonej, królewskiej krwi. Obtarł brodę rękawem swojego palta.
"Czas się stąd zbierać" - pomyślał.
Wyszedł budynku trawionego ogniem i odpalił flarę - znak odwrotu pierwszego oddziału. Reszta ma godzinę na zakończenie tego piekła.
Nathan wsiadł do samochodu i wybrał numer Rose. 

- Faza trzecia zakończona. 
- Świetnie Nath. ale jestem trochę zajęta. Jakby nie było, Bielikow właśnie próbuje mnie zakołkować. 

Akademia św. Władimira, Montana godzina 22:44
Telefon uderzył z impetem o kamień i się roztrzaskał. Bielikow natomiast skończył na kolanach kilka metrów dalej pod wpływem mojego kopniaka. 
- Hej... lubiłam ten telefon.
- Nie uciekaj Rosa, próbuję ci pomóc...
- Od kiedy morderstwo nazywa się pomocą? - rzuciłam wkurzona.
- Odkąd w twoim słowniku zostało ono zastąpione słowem "kolacja" - powiedział, rzucając się w moją stronę. 
Czy to się nie robi już nudne? 
Wielki, nieszczęśliwy Rosjanin, próbujący zabić swoją byłą? Boże... "Julia naprawdę miała łatwo,ona nigdy nie musiała zabić Romea!" Jej chłopak po prostu kopnął w kalendarz, czego nie można powiedzieć o tym tutaj. Przewróciłam oczami i wskoczyłam na drzewo. 
- Dalej chcesz w to brnąć? Zawrzyjmy układ: ty zostawisz mnie, a ja ciebie. No chyba, że wolisz zostać przebudzony. Dla Ciebie mogę zrobić wyjątek, Towarzyszu. 
- Śnij dalej...
- Oh... Dimka... Strzygi nie mogą spać. Ale jestem pewna, że *gdybym tylko miała sny, śniłabym o tobie*. 
Zeskoczyłam i złapałam go od tyłu, zatapiając kły w jego szyi. Byłam głodna. Słodka ciecz zalała moje gardło, gasząc wewnętrzny pożar. Mogłabym tak pić i pić... niestety jakiś cholerny moroj zaczął bawić się ogniem, przypalając na węgielek moją skórę. Wypuściłam Rosjanina z ramion i pobiegłam, zostawiając za sobą flarę, sygnalizującą odwrót pierwszej grupy. Reszta będzie odchodzić kolejno, co godzinę aż do świtu... 

Akademia św. Władimira godzina 7:36
Słońce wzeszło jakieś osiem minut temu. Strzygi wycofywały się powoli. Nie było czasu na liczenie ofiar. Siedziałem wyczerpany na kamiennej posadzce.
- Bielikow... martwiłam się, że cię zabili...
Usłyszałem głos Janine Hathaway, towarzyszył jej pewien mężczyzna. Moroj. Westchnąłem ciężko i wstałem. Zamiast jak człowiek przywitać się, odszedłem.
Czułem się pusty. Wypompowany ze wszelkich uczuć. Jak długo mogła trwać ta beznadziejna rozpacz?
Na ziemi leżały ciała, było ich wiele. Usłyszałem jakiś hałas za bramą...
SUVy...
Posiłki przybyły.
W samą porę, by pomóc chować poległych.
Chciałbym być jedną z tych ofiar. Odejść od problemów. Życie w świecie bez Rozy nie było życiem. Było torturą. Ale samobójstwo byłoby zbyt łatwe. Zbyt tchórzliwe. Stać mnie na więcej...
- Strażniku Bielikow, wiem, kim pan jest. Jest pan ukochanym mojej córki. Rose.
- Byłem - szepnąłem. - Ona odeszła i już nie wróci.
- Duch ma nie zbadaną moc. Są tacy w Rosji, którzy wierzą, że można sprowadzić duszę z powrotem. Młody Iwaszkow próbował ci powiedzieć o tym od kilku dni...
- Brednie...
- Może jednak nie, znam człowieka, któremu to się udało.

cytat z serii AW: Julia naprawdę miała łatwo,ona nigdy nie musiała zabić Romea!"
nawiązanie do W mocy ducha *gdybym tylko miała sny śniłabym o tobie*. 

Rozdział 32 cz. 2 Atak

FAZA TRZECIA
Dwór, Pensylwania godzina 22:15

Zwarte kłęby płomienno-szarej mgły unosiły się nad pałacem królewskiego Dworu moroi. Kamienne bryły roztrzaskanych posągów utrudniały ucieczkę spłoszonym arystokratom. Budowle zaczynały trawić płomienie wszechobecnego ognia. Powietrze przedzierały donośne krzyki przerażonych wampirów. "Bynajmniej nie strzyg" - pomyślał.
Nathan kroczył dostojnym krokiem, z podniesioną głową w wyrazie zadumy, pośród całej tej burdy. W ręku trzymał niedziałający już detonator. Szczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu. Jakaś nastolatka uderzyła w niego z impetem. Chwycił ją za włosy i szarpnął. Zawyła z bólu.
- Nieładnie, oj nieładnie... - wycharczał.
- Proszę, nie zabijaj mnie! - pisnęła. - Zrobię wszystko, tylko mnie nie zabijaj! Zrobię dla Ciebie wszystko! Tylko pozwól mi żyć!
- Jak cię zwą, dziecko?
- Mastrano, sir! Jill Mastrono.
- Chyba nie jesteś córką Emily i Johna...
Nathan nigdy nie brał jeńców. Ale tym razem nie mógł się oprzeć. Jeśli ta mała to naprawdę...
- Błagam! - zapiszczała.
- Zgoda. Od tej pory należysz do mnie dzieciaku, ale musisz udowodnić, że tego pragniesz.
Wyciągnął zza palta nóż i złapał pierwszego lepszego strażnika, który nawinął mu się pod rękę i jednocześnie nie spodziewał się ataku. Unieruchomił go i zachęcająco wskazał by zaatakowała.
Jill patrzyła swoimi przenikliwymi oczami na dampira. W jego spojrzeniu widziała bezgraniczny strach ukryty za maską szaleńczej odwagi. Strażnik był straszy od niej zaledwie o parę lat. Był młody, właśnie ukończył akademię.
- Jill? - spytał cichym, nieśmiałym głosem.
Znała go nazywał się chyba Breck, Brock... nie Brandon. Miał ciemne, krótko przystrzyżone włosy, a uniform został zaplamiony krwią.
- No dalej, dzieciaku. Powiedziałaś, że zrobisz dla mnie wszystko. A to właśnie jest moje życzenie. Zabij go. Zadaj mu niewyobrażalny ból, a później go zabij. Ciesz się tym, jak życie opuszcza jego nędzne ciało. Nauczę cię wszystkiego, będziesz moją małą wtyczką, kochaniutka, ale udowodnij mi, że chcesz żyć. Jeśli się nie zgodzisz, oboje zginiecie. Masz wybór. On nie. Czas tyka złotko. Zrób to.
Nóż trząsł się w jej ręce, podeszła do dampira.
- Ja...
- No dalej! - krzyknął już wściekły Nathan. Nudziła go ta gierka, z chęcią zabiłby oboje, jednak była mu potrzebna. Posłał jej mordercze spojrzenie, a jej ręka nagle gwałtownie się wyprostowała i wbiła w klatkę piersiową trzymanego kurczowo przez niego mężczyznę. Zacharczał i zwinął się z bólu ale wciąż żył...
- No dalej, dzieciaku.
Wbiła nóż ponownie, tym razem prosto w serce i przekręciła go. Mężczyzna upadł bezwładnie na ziemię.
- No, no... myślałem że stchórzysz. Teraz jesteś jedną z nas, częścią całej tej grupy. Gratuluje właśnie zostałaś częścią rodziny strzyg.
Jill zrobiło się niedobrze, czuła się okropnie. Zabiła człowieka. ZABIŁA. Słowa Nathana pozostały dla niej odległe. Poczuła, jak ją szarpie i każe iść z jakąś inną strzygą. Łzy sączyły się z jej oczu.
Nathan popędził do komnat królowej. Zastał ją samą.
- Wasza Wysokość! Zadziwiające jak łatwo się do pani dostać.
Chwycił ją i skręcił jej kark.

Rozdział 32 cz. 1 Oblężenie

FAZA PIERWSZA
Akademia świętego Władimira, Montana godzina 21.00
- Potrzebujemy posiłków! Jest nas za mało, a strzyg zbyt wiele! - krzyknęła Alberta.
- Dwór wysłał transport, dampiry są już w samolocie! Będą tu za kilka godzin - odpowiedziała żałośnie Janine.
Kolejne eksplozje wstrząsały budynkiem, osłony zostały przełamane, a uczniowie uwięzieni w dormitoriach. Część z nich nie miała szans wygrać walki z ogniem, reszta- wygrać ze strzygami. Jeśli szybko czegoś nie wymyślą, do rana zostaną z nich tylko martwe, wysuszone do ostatniej kropli krwi ciała.
Bielikow szpetnie zaklął po rosyjsku, wziął kilka zapasowych kołków i ruszył w stronę drzwi.
- Co ty wyprawiasz?! Sam sobie nie dasz rady!
- Dzieciaki powiadają że jest Bogiem - powiedziała Alberta.
- Nawet Bóg może zostać zwiedziony przez zbytnią pewność siebie - szepnęła Janine, kiedy drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem za Rosjaninem. Jedną rzecz trzeba było mu przyznać. Facet miał cholernie dużo odwagi.
"Niech Bóg ma ich wszystkich w opiece" - pomyślała i sama sięgnęła po broń, wybiegając za ukochanym jej biednej córki. Jej ostatnią trzeźwą myślą były dwa krótkie słowa:
"Pomszczę ją." Chwile później wpadła z impetem na pewnego mężczyznę. Wytrzeszczyła oczy. Co on tutaj robił?
- Ibrahim.


FAZA DRUGA
Dwór,  Pensylvania, godzina 22.00 
Bramy dworu moroi, okrywała gęsta puszysta mgła. Wieczór był chłodny, a sierpowaty księżyc oświetlał bladym światłem posągi stojące wzdłuż wąskiej, wysypanej żwirem ścieżki. W około posiadłości rozpościerały się wielkie błonia. Noc wydawała się zapowiadać spokojnie, mieszkańcy Dworu budzili się ze snu. Coraz liczniejsze światła w oknach majestatycznego budynku jaśniały ciepłym blaskiem. W cieniu kryły się postacie strażników, których czujne spojrzenia lustrowały tereny przynależne Dworowi.

Oblężenie świętego Władimira trwało już godzinę.

Nathan zeskoczył z gałęzi drzewa, bawiąc się raz po raz wyrzucanym w powietrze detonatorem.
- To będzie łatwiejsze, niż zabranie dziecku zabawki. - wyszczerzył zęby w grymasie przypominającym uśmiech. I wcisnął czerwony guzik.

Huk eksplozji wstrząsnął ziemią, wszyscy strażnicy natychmiast pobiegli na tyły pałacu, w miejsce gdzie nastąpił wybuch, by spotkać małą garstkę strzyg.
- Chłopcy, teraz wasza kolej, przerwijcie zasłony a otrzymacie dar nieśmiertelności...
Najemnicy ruszyli ze sztyletami w stronę tarcz ochronnych dworu, które w momencie zetknięcia się z żywiołami zostały zniszczone.
- Na przód - wydał rozkaz i spoglądając w stronę Dworu, rządny arystokratycznej krwi.
Tej nocy zginie wielu:
Iwaszkow'ów na czele z królową
Drozdowów,
Część Szelskich,
Badiców,
Ozerów,
Daszkow'ów
i reszty śmietanki towarzyskiej, która szykowała się na wykwintne przyjęcie z okazji imienin. królowej Tatiany. Królowej Tatiany, która w tej chwili nie zdawała sobie sprawy że jej poddani giną. Królowej Tatiany, która nie zdawała sobie sprawy że i ją już wkrótce spotka śmierć...
Zdetonował kolejne ładunki i ruszył prosto do komnat Jej Królewskiej Mości.







Rozdział 31








SCHOWAJCIE PROSZĘ WSZYSTKIE OSTRE NARZĘDZIA ZA NIM PRZECZYTACIE TEN ROZDZIAŁ. JA MUSZĘ ŻYĆ! CHOĆ MÓJ TRUP JUŻ SIĘ ŚCIELA. -BAD ELF



Dymitr.

Życie? Czym miało być życie bez niej? Wszystko zniszczyłem jedną małą pokusą. Jedną malutką, a zarazem tak wielką pokusą. Lucyfer jest pewnie ze mnie dumny. Jak mogłem utopić swój smutek w Taszy? Steki takich pytań krążyły mi po głowie. A sny, które miały dawać ukojenie? Zadawały jeszcze większy ból. Bałem się spać. Bałem się snów, bo w nich widzę tylko rozzłoszczoną Rose, zastającą mnie w łóżku z Taszą, a potem zmieniającego się w bezlitosnego żądnego krwi potwora, któremu zostały strzępki uczuć. Może ona dalej żywiła do mnie coś podobnego do uczucia, tylko że to nie było to... To jest pragnienie, nie uczucia. Wiedziałem, że już nigdy jej nie odzyskam. 

Wstałem powoli z łóżka. Dopiero teraz poczułem skutki oddziaływania wódki. Byełem w żałosnym stanie.. Głowa mi pękała. Ale to nie było najgorsze.Najgorsza była świadomość, że to wszystko przeze mnie. Mogłem do tego nie dopuścić. Gdybym jej wtedy nie zostawił, gdybym pobiegł za nią...

Wyszedłem ze swojego pokoju. Listopadowe powietrze mnie orzeźwiało i rozwiewało włosy. Otuliłem się szczelniej prochowcem. Musiałem jak najszybciej pogadać z Iwaszkowem. 

Zmierzałem właśnie w stronę jego dormitorium gdy usłyszałem krzyk. 

-Dymitr! - instynktownie się odwróciłem. Przede mną stała Jeanine Hathaway we własnej osobie. 

- Jeanine - wysapałem. Zaschło mi w gardle, poczułem palące spojrzenie matki mojej ukochanej... 

- Nie słodź mi tu Bielikow. Jak śmiałeś tknąć moją córkę? Ona ma siedemnaście lat! Masz skłonności do pedofilii?! - ryknęła

-Jeanine zostaw mnie... błagam... - ale ona dalej kontynuowała swoją tyradę. W pewnym momencie ocknęła się i zmierzyła mnie posępnym wzrokiem.

- Piłeś.

- Trzeźwieję - burknąłem. Przez twarz Jeanine przemknął jakiś cień, zmrużyła oczy i odgarnęła włosy do tyłu.

- Ty nigdy nie pijesz, Bielikow... Gdzie jest, Rose? - odruchowo odwróciłem wzrok unikając jej spojrzenia. Nie byłem gotów powiedzieć tego, świadomość tego co spotkało moją Rozę wypalała mnie od wewnątrz, ale powiedzenie tego na głos oznaczało by przyjęcie do wiadomości jej losu. Oznaczało by brak snów i marzeń o wspólnej przyszłości. 

-Bielikow ty cholerny Rosjaninie. Pytam się, gdzie jest moja córka?! 

-Rose, jest.... 

-Słucham? - usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się. W naszą stronę właśnie zmierzał Adrian.

-Bielikow, właśnie miałem do Ciebie iść i ostrzec że Hathaway... - moroj zaklął szpetnie. - Spóźniłem się.

- Bielikow, dobrze ci radzę, jeśli masz jakiś szacunek do swojego życia powiedz mi gdzie jest moje dziecko. W innym przypadku, przypadkowo mój sztylet może znaleźć się na twoim gardle.

-Ona jest...

-Rose jest strzygą. - odpowiedział Adrian.

Twarz Jeanine przybrała dziwny wyraz. Była jedną z tych nielicznych osób która opanowała kamuflowanie swych emocji niemal do perfekcji.

- Co ty pierdolisz... Gdzie jest moje dziecko?! Gdzie jest Rosemarie?!

-Rose... ona została strzygą... przeze mnie - łzy napłynęły mi do oczu. Nie zdążyłem się odwrócić gdy poczułem pięść Janine na swojej twarzy.

-Jak mogłeś jej to zrobić?! Najpierw bawisz się w pieprzonego kochanka, a później podajesz moje dziecko strzygom na tacy?!

-Ja...- dostałem kolejnego kopa w brzuch.

- Gadaj albo zrobię z Ciebie miazgę!

-Janine uspokój się! - wrzasnął moroj.

-Zamknij się Iwaszkow! - dostałem kolejnego kopa którym powaliła mnie na ziemie i przygwoździła.

-Powiedz mi Bielikow, co się stało, albo urządzę ci jesień średniowiecza.

-Strażniczko Hathaway, zostaw go. To nie jego wina. Chyba masz honor i nie będziesz kopała leżącego?

I wtedy Jeanine zrobiła coś czego nigdy bym się po niej nie spodziewał. Upuściła sztylet i upadła na kolana, zaczynając szlochać.

- Rose, moja mała Rose... Kto, to zrobił? Dlaczego?

- Galina i Daszkow. Po porwaniu Lissy, Rosa próbowała odnaleźć sprawcę, więc uprowadzili także ją. Torturowali i sprawili że zapomniała o nas...

- Bielokow... TO JEST TO. SPRAWILI ŻE ZAPOMNIAŁA. Wiesz co to znaczy? To wszystko było zaplanowane! gdyby udało im się połączyć wpływ magi ducha oraz potencjał ziemi do nakładania czarów podobnych do nobu, lub uroku miłosnego...

-Dobrze się czujesz? Adrian o czym ty mówisz. Moją córkę...

- On ma rację... Daszkow, włada ziemią i ma dość szmalu, aby zafundować rzucenie odpowiedniego zaklęcia. Wpływ mógł sprawić że podświadomie Rose będzie odpychała swoich przyjaciół, którzy mogli by pomóc jej odzyskać pamięć. A magia Lissy nie zadziała, ponieważ Rose poza obrażeniami fizycznymi była zdrowa, to jej umysł został zaatakowany!

Poczułem jak boli mnie serce. Ona nad tym nie panowała. To a ja ją zawiodłem... Byłem z Taszą...

- To ma sens... - wyszeptała strażniczka... - tylko jedna rzecz tu tylko nie pasuje... Po co ktoś zadał sobie tyle trudu?

Echem w mojej głowie zadudnił głos Galiny: "-Jeszcze parę godzin temu to ty miałeś być na jej miejscu."

- Po mnie. To ja byłem celem, ja miałem zostać przebudzony... Wybrali Rose.

- Ale na początku to miałeś być ty zastanówmy się co was łączy: poza maniakalno-opsesyjną chęcią zabijania strzyg co za tym idzie wyszkoleniem, oślim uporem i lojalnością nic tutaj nie widzę...

- Oboje znamy Akademię i jej system obronny jak nikt...

- Jeśli to co mówisz, jest prawdą to jesteśmy w cholernej pułapce za piętnaście minut zachodzi słońce.

- Nie mamy pewności...

- Lepiej dmuchać na zimne.



Rose.

Stałam na gałęzi rozłożystego dębu przyglądając się jak strażnicy biegają w koło, słońce zaszło kilka minut temu. Uśmiechnęłam się pod nosem. Udało nam się sparaliżowaliśmy całą Akademię. Wozy ze strażnikami właśnie przekroczyły granicę tarcz ochronnych. Wyjęłam telefon:

- Galina? Wszystko idzie jak zgodnie z planem. Przysłali posiłki z pałacu. Możemy zacząć podkładać C4.

- Nie spodziewają się ataku?

- Z tego co mówi Nathan cel jest zabezpieczony, jednak znaczną ilość strażników przetransportowano do Władimira.

- Ile potrzebują czasu na przygotowanie wrzystkiego do wybuchu?

- Godziny - odpowiedziałam ze znudzeniem. 

- Więc odwróć ich uwagę, krwawą jadką w Akademii, niech myślą że znają nasze plany. Ah, kochanie jeśli spotkasz syna Moiry i...

- Pamiętam. Nie tykać ani jego ani jego ciotki.

Pewna postać przykuła moją uwagę. Co Mazur tu robił?!


Lissa.

- Biedny, Mason - szepnął Christian.

- Biedna, Rose...

- Lisso to już nie jest Rose.

Drzwi trzasnęły z hukiem. Do pokoju wpadł wściekły Adrian.

- Kurwa mać! Czy ktoś mnie w końcu ze chce posłuchać?! Od wczoraj prubuję uświadomić Bielikowa, teraz jeszcze matkę Rose. Ale czy ktoś mnie słucha? Poszli udawać pieprzonych bohaterów. Nie wierze że ją straciliśmy, z resztą nie jestem jedyny, pewien mafioza uważa podobnie. A mówiłem wam już? Nasza kochana Hathaway, bawi się w pirotechnika. Kupiła od Abe Mazura kupę C4.

- Po co jej C4? - spytałam, nie mogłam zrozumieć niczego. Mój mózg zawiesił się od kąt tylko zobaczyłam ją, gdy zabijała Masona. Opadłam bezwładnie na łóżko. 

- Co masz na myśli mówiąc że jej nie straciliśmy? - odezwał się Chris.

- W Rosji powiadają że można sprowadzić duszę z powrotem.

Nagle usłyszeliśmy jakiś wybuch.

- Mamy odpowiedź po co jej C4...

Rozdział 30




Z naburmuszoną miną oparłam się o ciężarówkę przyglądając się zza szkieł ciemnych okularów, jak pracownicy załadowują kolejne wozy. Ładne mi zajęcie dla pogromcy Bielikowa. Któryś z pracowników upuścił jedno z pudeł, skinęłam na dwóch mężczyzn których prydzielono mi do nadzoru ludzi. Strzygi złapały za kark nieszczęśnika i powlokły w innym kierunku. 

Ciemny zaułek w którym, się znaleźliśmy mieścił się niedaleko Bai, ironio mieściny z której pochodził Dymitr. Zastanawiałam się czy nie złożyć później jego rodzinie wizyty, dzieląc się z nimi moimi „wyrazami kondolencji”. A później pozabijać wszystkich lub zmienić. 

- Rose! Brakuje dziesięciu pudeł – krzyknął Iwanow. 

Wstałam i ruszyłam w stronę mafioza który dostarczał nam ładunki wybuchowe. 

- Gdzie nasze C4 – warknęłam.

- Skończyło się.

Moroj miał na sobie długi czarny płaszcz i purpurowy szal. Pogładził się po koziej bródce i wyszczerzył zęby.

- Gadaj staruchu bo jak nie...

- To co mi zrobisz dampirze? Jest was za mało by nam zagrozić mam swoich strażników.

- Bardzo pięknie, ale nie tak się umawiał pan z Galiną. A ona nie lubi gdy się łamie ustalenia. 

- Mamy jeszcze trochę trotylu.

- Co myślisz o tym Iwanow? To ty się zajmujesz pirotechniką.

- Hathaway, bierz co dają, zaraz będzie świtać!

- Masz na nazwisko Hathaway? - nie odpowiedziałam. - Jesteś córką Janine?!

- To nie twoja sprawa starcze. 

Spojrzałam na niebo które powoli z głębokiego indygo przechodziło na wschodzie w szaroniebieskawy odcień błękitu. Dość już zmarnowaliśmy czasu, musimy w ciągu pietnastu minut znaleźć się w ciężarówkach jeśli nie chcemy zamienić się w skwarki. Para osiłków która zajęła się, nieszczęśnikiem wróciła. Idioci najwidoczniej zrobili sobie przerwę na obiad, gdyż po policzkach spływała im krew. 

- Kretyni – mruknęłam. 

- Jesteście strzygami – jeden ze strażników przesunął się do przodu wyciągając sztylet, nie dając po sobie poznać że zauważyłam ten niewinny ruch zakpiłam:

- Naprawdę? A myślałam że baletnicami! słyszałeś Iwanow? Jesteśmy strzygami!

- Rosemarie Hathaway, nie mamy czasu! Skończ co masz do zrobienia i wracaj - zaryczał, Rosjanin. 

Rzuciłam okulary i wyszczerzyłam się do Mazura. 

- Dajcie nam ten cholerny trotyl, a obiecuję że nie pozwolę was pozabijać. 

- Küçük Rozet… ne yaptılar?* -wyszeptał Żmij.

- Nie pogrywaj ze mną – ostrzegłam, odsłaniając białe lśniące kły. Moroj skinął ręką, a dwaj strażnicy zniknęli. Wysłałam Swietlane za nimi. Dwójka innych moich współpracowników podchwyciła moje spojrzenie, osuwając się w mrok. Wrócili trzydzieści sekund później, ze skwaszonymi minami. Ryknęłam że zbieramy się, sama wskakując na ciężarówkę. Chrzanić ten trotyl, był tylko marną przykrywką aby nas wszystkich pozabijać, tak jak zabili Swietlane. 

- A tak na marginesie starcze, oko za oko ząb za ząb – wymierzyłam lufę pistoletu, który ukrywałam w kieszeni bluzy prosto w strażnika stojącego obok Mazura. - 

- To jeszcze nie koniec Rose, znajdę cię. 

Reszta jego słów została zagłuszona gdyż zamknęłam drzwiczki ciężarówki odcinając dopływ światła. 






*Küçük Rozet… ne yaptılar?* - z j. tureckiego - Mała Różyczko... co oni ci zrobili? 




ZAWIESZENIE?!

PRAWDOPODOBNIE ZAWIESZAMY BLOGA DO ODWOŁANIA. 
<BE>Wiemy, że rozdziały nie pojawiają się często, ale nam po prostu  brakuje czasu. 
Jesteśmy w trzeciej klasie gimnazjum i szkoła zajmuje nam mnóstwo czasu. 
Do tego dochodzi bierzmowanie przynajmniej w moim przypadku. 
Kala ma jeszcze szarfy. 
Do kwietnia rozdziały będą pojawiały się sporadycznie. Ja będę próbowała coś tam napisać, ale nie obiecuję ze mi się uda. Kala jeśli znajdzie czas dopisze rozdział 30 i do kwietnia nie będzie aktywna. 
Przepraszamy za to. Nie zabijajcie nas. 
Bad Elf&Kala

Petycja dotycząca DVD Akademii w Polsce.



Wiem, ze czekacie na rozdział 30 wiem, ale tym razem przychodzę do Was z czymś innym. Jak wiecie, albo nie wiecie po raz drugi już w tym roku będziemy walczyć o swoje z VUE MOVIE DISTRIBUTION. Po raz pierwszy miało to miejsce gdy miała się odbyć premiera pierwszej części Akademii. Po setkach maili do dystrybutora, które pozostały bez odpowiedzi Roza założycielka fan page "Anioły Upadają Rose Akademia Wampirów Richelle Mead" (gdzie jestem administratorem) wraz z koleżanką po fachu napisała petycję, która odniosła sukces, czyli premiera została przesunięta z dnia 4 kwietnia na 21 marca, gdzie na świecie była ona 7 lutego Ale nad tym już się nie rozwódźmy tak bardzo. 
Od premiery minęło już dobre siedem miesięcy, a o DVD zero wieści, choć zauważmy, że "Niezgodna", która premierę kinową miała 4 kwietnia ma już swoje DVD. 
Jesteśmy oburzeni faktem, ze polscy fani są pomijani, albo zawsze muszą walczyć o swoje. Po raz drugi postanowiliśmy napisać petycję, która mam nadzieję odniesie sukces. Wiem, ze na tym blogu są czasami osoby nie do końca obeznane w temacie, więc daję wam krótką wiadomość :) 

"LUDZIE! Jeśli kiedykolwiek mieliście jakąś styczność z AW to proszę o podpisanie naszej petycji! Bez ludzi nic nie zdziałamy- w tym przypadku liczy się liczba i zwrócenie na siebie uwagi. PROSZĘ! Udostępniajcie to i wysyłajcie każdemu, kto wie co to AW! Wasza pomoc bardzo się tutaj liczy! Proszę również adminów różnych stron o udostępnianie tego posta. W Polsce jest wiele fanów AW- pokażmy, że nam zależy, że nie chcemy być gorsi! 
PETYCJE MOŻNA PODPISAĆ TUTAJ:
PÓŹNIEJ PODPIS TRZEBA POTWIERDZIĆ POPRZEZ EMAIL!


Rozdział 29


Wyszedłem z kwatery strażników. Wszędzie krew, ogień i zgliszcza. W powietrzu unosił się duszący dym, ale jest coś jeszcze. Zapach stęchlizny, który namyśl nasuwał mi wizerunek mrocznego kosiarza niosącego śmierć. A to wszystko przeze mnie. Mogłem do tego nie dopuścić, nie sprowadzając tu Galiny, by zawrzeć z nią układ. Ba! Chciałem przemienić się w strzygę, mrocznego potwora bez uczuć, który pragnąłby Rose, ale jej nie kochał. Pożądałby jej krwi, ciała, nie uczuć. I jak na tym wyszedłem? Straciłem Rozę, prawdopodobnie pracę i naraziłem biednych morojów na niebezpieczeństwo. Nie chcę znać raportów, listy ofiar, bo to całe zło stało się prze ze mnie. 
Otworzyłem drzwi od mojego pokoju. Gdzieś w kącie, schowane za szafą, stały jeszcze przywiezione za czasu nowicjatu butelki czystej rosyjskiej wódki. Chciałem się upić i nie czuć już nic. 
Jeden kieliszek, drugi, trzeci. Jedna butelka za drugą. I dalej to samo ciążenie, ten sam ból w sercu, a w głowie szum. Nie wiem ile już tak piłem.  Godzinę, dwie? Dzień? Dla mnie czas się nie liczył. 
Ktoś pukał do drzwi. Nie otwierałem, nie chciałem się z nikim widzieć. Chciałem być sam. 
Walenie w drzwi się nasiliło, ale mnie to nie ruszało. Siedziałem tak jak wcześniej z kieliszkiem w dłoni, a właściwie już na wpół opróżnioną butelką. Ktoś wtargnął do pokoju. Był to Iwaszkow. Jeszcze jego tutaj brakowało. 
-Bielikow do jasnej cholery jesteś głuchy? 
-Nie bardziej niż ty, Iwaszkow. Słyszałeś słowo "proszę"?
-Nie. 
-Wyjdź, albo ci w tym pomogę, w dość brutalny sposób. 
- Jeśli mnie stąd wyrzucisz to nie przekażę ci tego. - zamachał mi  przed oczami kopertą, w dodatku mnie szantażował. Prychnąłem z pogardą.
-Iwaszkow jaja sobie ze mnie robisz czy co? Dawaj to. 
- O teraz się zainteresowałeś. No cud po prostu! Od wczoraj leży pod twoimi drzwiami. 
Wyrwałem mu list z ręki. Rozerwałem kopertę jak najszybciej chciałem się dowiedzieć co było w
nim napisane.
To był list od Rose. Poznałem go od razu, gdy ujrzałem jej prześliczny charakter pisma, tak ładny jak ona. 
Dalej była na mnie wściekła. W przypływie gniewu chciałem wrzucić kopertę do kominka, ale poczułem tam coś jeszcze. Sztylet. Spojrzałem na rękojeść. I już wiedziałem. W ręku trzymałem sztylet, który podarowałem jej w Rosji. Na dowód tego, że nie jest moją kolejną uczennicą. Rzuciłem nim nad głową Iwaszkowa. Wbił się w ścianę za nim. 
-Czy ty chcesz mnie zabić?! - krzyknął
-Chętnie.- skryłem twarz w ramionach. 
-"Roza, Roza moja Roza" - powtarzałem jak mantrę. 
-Nie uważasz, że powinniśmy jej pomóc? - spytał po jakimś czasie Adrian. 
-Jak? - wątpiłem w jego pomysł.  
-Znajdziemy sposób - powiedział spokojnie. 
- Nie rozumiesz? Dla niej jest już za późno. Kiedy zostajesz raz strzygą, nie ma powrotu! Wszystko się zmienia, twój światopogląd, poczucie dobra i zła znika... wszystko.
-Nie. 
- Chcesz zgarnąć Rose dla siebie i "umoczyć" tak, jak zawsze pragnąłeś. - powiedziałem zaciskając pięści. 
- Głupoty pleciesz Bielikow. Pogadamy jutro, jak wytrzeźwiejesz. 
Wyszedł zabierając resztki mojej wódki. Nie protestowałem. Opadłem bezwładnie na łóżko i zapadłem w sen. 
---------------------------------------------
Na lekkim haju, poszłam pod prysznic, by trochę orzeźwić umysł po nocy z Nathanem. Nie wiem co on mi tam dał, ale mam nauczkę, by już nic od niego nie brać. Bolała mnie głowa, nie mogłam skupić myśli na niczym poza denerwującym mnie szumem. Jedno musiałam mu przyznać. Nathan w łóżku był nieziemski. Zamruczałam tęsknie na wspomnienie, wspólnych nocnych igraszek.Wspomnienia, przelatywały mi przed oczami, niczym taśma filmu. Błoga ekstaza, po prochach blondyna powoli mijała a natarczywy szum zmieniał się w dudnienie. Cholera, co za ironia, byłam nieśmiertelną, piękną i niebezpieczną strzygą i boleśnie odczuwałam skutki ziółek mojego kochanka. Zagryzłam wargi i przymrużyłam oczy, kiedy z prysznica popłynęły ciepłe strugi wody. Usłyszałam trzask drzwi. Ktoś wszedł za mną do łazienki. Zaczęłam wcierać szampon we włosy i wtedy usłyszałam dźwięk spłuczki toaletowej.
Pisnęłam przeraźliwie kiedy spłynęła po mnie fala lodowatej wody.
- Co to ma być?!
- Koniec tych przyjemności, wyłaź stamtąd, albo sam po ciebie pójdę.
- Oh, Nath zawsze możesz ładnie poprosić - odparłam wyglądając zza zasłony prysznica. 
- Galina ma dla ciebie zadanie. Masz stawić się u niej za dwie minuty na dole.
Zaklęłam cicho.Spłukałam resztki piany i wyskoczyłam spod prysznica, nie zwracając uwagi na stojącego w drzwiach Nathana,  przeszłam obok niego naga, sięgając po ręcznik którym się owinęłam, a następnie używając wampirzej szybkości wygrzebałam z szafy kilka ubrań. Do pokoju weszła pokojówka. Poczułam przeraźliwe pragnienie, które do tej pory tłumiły substancje odurzające krążące w moim organizmie. Biedaczka nie zdążyła nawet się odezwać kiedy przyssałam się do jej tętnicy, kilka sekund później padła na ziemię martwa. Otarłam ręką usta i związałam mokre włosy w kok.
Otwierając drzwi rzuciłam kuszące i zarazem psotne spojrzenie Nathanowi mówiące: "Kiedy wrócę, na nowo się zabawimy." - Uśmiechnęłam się pod nosem, przed oczami widząc jedynie Dymitra. Jak Kuba Bogu tak pan Bóg Kubie. A raczej: jak dampir strzydze, tak strzyga jemu.
---------------------------------------------
<BE> Zaczynam bać się Kali z racji faktu podobnego początku jak mojego w perspektywie Rose. Czy ona wczoraj w nocy siedziała w moim umyśle? A ona jeszcze go nie widziała. 
W ogóle dziś nie było ostrzeżenia o.O. 
Tak, że tego ja zmykam pisać a raczej kombinować następny! Enjoy!