Rozdział 7



Przyjęcie minęło szybko. Bawiliśmy się do rana. Nawet Daszkow był miły co było dziwne, bo mnie nie znosił.
- Chodź Rose, nie jesteśmy już tu potrzebni - powiedział Dymitr.
- Dobrze, tylko pożegnam się z Lissą.
Oboje podeszliśmy do Lissy.
- A co wy już się zbieracie? - zapytała.
- Tak, bo mamy dziś trening i musimy się wyspać- powiedziałam, a Dymitr z tyłu się uśmiechnął.
- Ok. Dzięki za ten prezent.
Pokazała na Salę.
- Nie ma za co - powiedział.
- Pa Liss.
- Do widzenia księżniczko Dragomir - ukłonił się Dymitr.
Wyszliśmy z Sali. Było mi zimno, bo właśnie spadły pierwsze płatki śniegu. Nie miałam swojego płaszcza, ponieważ zostawiłam go Lissie.
- Po co był ten ukłon? - zapytałam Dymitra.
-Wiesz, żeby było bardziej oficjalnie. - zaśmiał się. - Widzę, że ci jest zimno. Dam ci płaszcz.
Zdjął z siebie prochowiec i podał mi.
- Dziękuje - wybąkałam.
Objął mnie ramieniem i zaciągnął do swojego pokoju.
 - Rose jesteś taka piękna... - mruknął.
- Naprawdę?
- Tak bardzo, że czasami mnie to boli.
Przysunął się jeszcze bliżej do mnie. Objął w pasie i zaczął całować.
- Nie możemy - powiedziałam.
- Wiem - mruknął.
- Kocham Cię Roza.
Zaniósł mnie do swojego łóżka.
- Ja ciebie też kocham.
Było cudownie, ale i niebezpiecznie. Leżeliśmy tak przez chwilę. Po czym Dymitr przemówił.
-Rose wiesz dobrze, że nie możemy być razem póki ty jesteś moją uczennicą, a ja twoim mentorem.
- Tez z powodu różnicy wieku, nie?
- Tak, ale to mały problem. Większym jest ten, że mamy potem zostać strażnikami Lissy. Gdybyś była w niebezpieczeństwie ochronił bym Ciebie własnym ciałem, a nie ją.
Przytulił mnie i zaczął całować. Wplótł palce w moje włosy a ja w jego. Jego włosy były delikatne i aksamitne. Na szyi czułam jego słodki oddech. Nagle zdjął ze mnie sukienkę.
-Roza, Roza - mruczał jak modlitwę, a ja leżałam w jego objęciach.
Zdjął ze mnie naszyjnik i czar prysł.
-Co się stało? - spytałam.
-Co ja tu robię? - Spojrzeliśmy na siebie.
-Ubierz się - powiedział.
Ubrałam się i już miał mnie prowadzić do drzwi  gdy poczułam przez więź, że coś złego dzieje się Lissie.
-Poczekaj.
-Czujesz coś?
-Tak, Liss jest torturowana przez strzygi. - Ostatnio słowo powiedziałam przez zęby.
-Wiesz gdzie są ?
- Tak. Ukryli się w pobliskich górach.
- Trzymaj - rzucił mi swoją bluzę i srebrny sztylet. - Nie pytaj. To sytuacja wyjątkowa.
Naciągnęłam na siebie bluzę  i założyłam kaptur. Poczułam, zapach wody po goleniu Dymitra.
-Chodź, Rose. Strzygi są nieobliczalne, więc im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy o to już 7 rozdział. Byłby z rana, ale na informatyce nie miałam czasu.
Ps. Nie zostałam "uśmiercona" przez polonistkę więc jest OK. Trzymajcie kciuki, żebym wyrobiła się z CHEMII. Częściej rozdziały będą się pojawiły się w wakacje. Enjoy!

1 komentarz: