Rozdział 19





Wpadłam do pokoju Lissy, modląc się żeby była w środku.  Wołałam ją ale nie usłyszałam żadnego odzewu. Liss, cholera. Przerażona oparłam się szybko o metalową framugę drzwi. No dalej Rose przecież potrafisz to zrobić. Wedrzyj się, wedrzyj do jej głowy.  I nic, poczułam jak odbijam się o niewidzialną barierę.  Tak jakby ktoś wybudował pomiędzy nami niewidzialny mur.  Chwilę później poczułam przeraźliwy ból. Upadłam na kolana.
Krzyknęłam i złapałam się za głowę.  Nagle ktoś wbiegł.
                - Roza! Rose co się dzieje.?
                Nie mogłam zebrać myśli, wszystko wokół wirowało.
                - Co to za magia… - wyszeptałam i poczułam jak osuwam się w, lepką i gęstą ciemność…

                - Rosemarie Hathaway, obudź się – pierwszą rzeczą jaką usłyszałam był ten głos. Poznałabym go wszędzie. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam jego zatroskaną twarz nad swoją. Powoli złapałam się za głowę i spróbowałam wstać. Mężczyzna delikatnie mnie powstrzymał – o nie, najpierw chcę wiedzieć co się stało.
                - Spokojnie towarzyszu – mruknęłam, mrugając kilkakrotnie by odpędzić czarne plamy sprzed oczu.
                - Roza – powiedział nagląco. I nagle sobie przypomniałam…
                - Lissa! – krzyknęłam i poderwałam się do góry.
                - Jest z Christianem. Spokojnie…
                - Nie Dymitr ty nic nie rozumiesz! To była bariera. Nie mogłam wejść do jej głowy. A później ten ból, to nie było normalne.
                - Zatem musimy to sprawdzić…  - nie czekałam na resztę jego słów wybiegłam, z jej pokoju zmierzając w stronę kaplicy. Usłyszałam za sobą cichy głos mężczyzny  – albo pójdę po prostu za tobą.
                Czułam chrzęszczący żwir pod swoimi stopami, gdy znalazłam się na dworze. 
                - Christian! Christian – wołałam, kilkoma susami pokonałam schody w kaplicy znalazłam się na górze.
Zakryłam sobie ręką usta. Boże… chłopak leżał nieprzytomny na podłodze.  Podeszłam do niego i dotknęłam ręką tętnicy. Żył. Odwróciłam się  w stronę Dymitra.
- Zabierz go do szpitala, a ja spróbuję…
- O nie – wyjął telefon i wykręcił jakiś numer, podczas gdy on rozmawiał ja bacznie przyjrzałam się zakrwawionej twarzy chłopaka.
- Ozera, ocknij się – szepnęłam, potrząsając nim delikatnie.  Wymruczał trzy słowa: 
- Lissa, ratujcie Lisse – a później znowu zemdlał.
Spojrzałam na Dymitra, był bardzo… hm… jaki? Zaniepokojony? To na pewno . Przystojny? I to jeszcze jak. Ale to nie to widziałam w tamtej chwili, patrząc mu w oczy. Był zatroskany i przestraszony. Martwił się o Lisse niemal tak samo jak ja.
- Rose, co zobaczyłaś kiedy byłaś z Lissą? Co?
- Nic! Odbiłam się od jakiegoś magicznego muru, a później poczułam ból. Boże a jeśli to jej ból? Cholera, nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Jak w ogóle udało im się ją uprowadzić?  Co – spojrzałam na niego – chyba mi nie powiesz że to wątpliwe żeby ją porwali.
- Rose… nie mamy pewności… - poza tym mogą być wszędzie… jest późno. Oboje jesteśmy zmęczeni myślę że… że powinniśmy pozostawić tę sprawę innym strażnikom.
- Nie… Każdy ale nie ty. Jak możesz tak mówić? To nie w twoim stylu. Ty zawsze prawisz mi lekcje w stylu Zen, ty się nie poddajesz, ty zawsze walczysz! – łzy cisnęły mi się do oczu, jak on tak mógł? Liss… przecież nie możemy tu tak stać i rozmawiać.
- Rose, spójrz na krew, jest zakrzepnięta.
- To o niczym nie świadczy krew krzepnie do 10 minut.
- Tak, jednak krew morojów krzepnie znacznie dłużej jeśli nie dostarczy się jej ludzkiej krwi. Rose, zrozum to działo się do godziny temu... nie mamy szans ich dogonić nie wiemy gdzie mogą być.
- Nie obchodzi mnie to Lissa jest moją przyjaciółką. Znajdę ją z pomocą twoją albo bez niej – mężczyzna złapał mnie za ramię.
- Zaczekaj Roza błagam cię, opamiętaj się.
- Nie – rzuciłam szorstko i wyszarpnęłam mu się. 
Musi być jakiś sposób żeby odnaleźć Liss i nagle mi zaświtało. Adrian ten moroj z mocą ducha… Wybiegłam z kaplicy, z nadzieją. Ale czułam bolesne ukłucie w sercu gdy pomyślałam o strażniku Bielikowie. No dalej Rose weź się w garść. 
- Roza! - usłyszałam odległe wołanie, ale nie zatrzymałam się...

----------------------------------------------------------------------------------

Rozdział napisała dla was Kala ;)
Mam nadzieję że się wam będzie podobał tak jak Bad Elfowi. 
Prawdopodobnie to mój ostatni post dla was w tym roku więc życzę wam wystrzałowego sylwestra i szampańskiej zabawy i żebyście dziewczyny spotkały takiego własnego Dymitra w 2014 a chłopaki swoją Rose ;* ~Kala
Ps. Jeśli dobrze zrozumiałam następny rozdział pisać będzie nasz Bad Elf ;) postaramy się go dodać jak najszybciej :)
 

3 komentarze:

  1. Zostałaś nominowana u mnie na blogu do LBA, zapraszam do siebie po więcej informacji na ten temat :)
    http://oo-mini-kaa.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. hej :D świetny blog :D super piszesz, oby tak dalej :)
    OBSERWACJA=OBSERWACJA :D
    KOMENTARZ=KOMENTARZ :D
    ZAPRASZAMY :D :
    pingusie-pingusie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz bardzo ciekawie, choć pojawia się sporo błędów, przydałaby Ci się chyba jakaś beta. Ale fabuła jest genialna, w sumie czyta się praktycznie tak, jak oryginalną Akademię Wampirów. Będę czekać na kolejny rozdział, rety, jak ja żałuję, że dopiero teraz znalazłam Twojego bloga. ^^
    Zapraszam też do mnie, jeśli jakaś historia oczywiście Cię zaciekawi. ;)
    Pozdrawiam,
    Złodziejka Książek.

    OdpowiedzUsuń