Chcesz być na bieżąco? ---->KLIK<----
Komentarz mile widziany.
Lissa... Gdzie była Lissa? Wpadłam do pokoju młodego moroja, nie mogąc złapać oddechu zaczęłam szybko mówić o tym co się stało. Z początku chłopak mi nie wierzył, jednak z każdą następną sekundą jego wyraz twarzy zmieniał się. W końcu zmarszczył brew i opadł na łóżko pocierając sobie czoło.
- Rose, jesteś pewna że zostałaś wypchnięta?
- Przecież sobie tego nie wymyśliłam. Adrian wstał i odłożył butelkę piwa na blat, po czym podszedł do mnie. Położył mi rękę na ramieniu. Westchnął ciężko.
- Szlag. Za dużo wypiłem, wybacz mi mała dampirzyco, wiem czego chcesz, niestety... Moja moc, jakby to powiedzieć jest nieco przytłumiona – wskazał na mały stos butelek leżących w kącie pokoju. Biorąc pod uwagę ich ilość musiał mieć mocną głowę. - Ale to nie znaczy że jestem bezsilny. Może...
- Wybacz mi Iwaszkow, ale nawalony na nic się nam nie przydasz – usłyszałam donośny głos Dymitra. Przyszedł za mną.
- Strażniku Bielikow – skinęłam z roztargnieniem. Być może prywatnie łączyły nas uczucia jednak zawodowo, musieliśmy je ukrywać jak najgłębiej.
- Rose, chodź. Strażnicy próbują ustalić coś więcej na temat porwania Lissy, jesteś im potrzebna.
- Znaleźli coś? Co z Lissą?
- Opowiem ci wszystko po drodze – rzucił niezbyt przyjazne spojrzenie morojowi po czym mruknął
– chodź.
Bez namysłu ruszyłam w stronę mojego mentora. Kiedy przeszłam obok niego, zorientowałam się, że nie pachniał swoją ulubioną wodą kolońską. Nie ten zapach była bardziej... jaki? Mniej przyjazny? Czy zapach może być w ogóle przyjazny?
Kątem oka zauważyłam jak zaciska pięści tak, jakby chciał mnie zaatakować. Przyśpieszyłam i wyszłam z dormitorium przez ciężkie drewniane drzwi. Na dworze nie było żywego ducha.
- Dymitr? Gdzie są strażnicy? - ale strażnik zniknął, a na jego miejscu pojawił się Spiridon. Co do cholery?! Rzucił na ziemię mały pierścionek, zapewne przesiąknięty magią ducha.
- Łatwiej cię nabrać niż małe dziecko, droga Rosemarie Hathaway.
- Czego chcesz?
- Ciebie – syknął i ruszył do ataku. Był większy, silniejszy i bardziej doświadczony. „Wykorzystuj atuty przeciwnika, przeciwko niemu samemu” - zabrzęczał mi głos mojego ukochanego w głowie. Większy.
Zamachnął się, a ja umknęłam jego pięści.
Większy.
W następnej sekundzie stanęłam za nim i udało mi się go podciąć nogą. Spiridon zachwiał się, a ja wykorzystałam ten moment, aby zadać cios. Szkoda że nie przewidziałam, że będzie miał posiłki. Nim się zorientowałam co się działo, zobaczyłam napływającą z każdej strony czerń. Osunęłam się powoli na ziemię.
A moją ostatnią myślą było tylko pytanie: „Gdzie jest Lissa?”
--------------------------------------------------------------
Wreszcie z ~Kalą udało nam się coś wykrzesać. Mam nadzieję, że się na nas nie obrazicie za to, że tak późno jest nowy rozdział. Nie martwcie się. Mamy pomysły na nowe rozdziały. Pisane to jest na gorączce i więc nie hejtujcie nas!
Sorka, że taki krótki!
Sorka, że taki krótki!
Świetny rozdział :D kiedy można się spodziewać następnego ? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo! Może jutro?
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny !?
OdpowiedzUsuńBoże boże boże !? Piszesz bosko ale czasem bez składu są takie momenty
gdzie trudno cos zrozumieć ale i tak BOSKIE!
Jutro. A ten był praktycznie w całości. Kali. :)
OdpowiedzUsuń