Od razu po lekcjach poszłam do Dymitra.
-Eh, Rose. Zapraszam.
Skinął ręką w stronę łóżka. Nie musiał nic mówić, bo rozumieliśmy się bez słów. Usiadłam na łóżku.
-Jutro są urodziny Lissy-powiedział
-Tak wiem i...?
-Chcemy jej zrobić niespodziankę, więc ustalamy plan.
-Ok. A jaką ja mam w nim rolę?
-Przyprowadzisz Lissę do Sali Gimnastycznej. Wtedy, kiedy byś miała ze mną popołudniowy trening.
-Nie mamy jutro treningu popołudniu?
-Nie, nie mamy.
Podszedł do mnie i nawinął kosmyk moich włosów na palec. Bawił się nimi chwilę, a potem mruknął.
-Nie związuj jutro włosów.
Staliśmy tak przez chwilę. Tak jak ostatnio chciałam, aby nie kończył, bo dotyk jego ręki na skórze był jak zakazany owoc.
-Poczekaj, mam coś dla ciebie.
-To od Wiktora.
-Wiem. Pojawi się jutro na przyjęciu Lissy.
-Dziękuje za przekazanie.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Gdy szłam do pokoju zostałam wciągnięta do głowy Lissy. Siedziała na strychu kaplicy. Płakała. Nagle zobaczyła Christiana Ozerę.
-Co tutaj robisz?! - krzyknęła.
-Spokojnie.
Podszedł do niej a ona instynktownie się cofnęła.
-Odejdź ode mnie!
-Nie zrobię ci krzywdy - powiedział łagodnym głosem.
-Twoi rodzice są strzygami.
Cofnęła się o jeszcze kilka kroków.
- Ale ja nie jestem. Zobacz.
Zaczął bawić się ogniem.
- Przestań. Spalisz kaplicę.
-Wyluzuj.
Gdy skończył, Lissa stała z rozdziawionymi ustami.
- Widzisz nie jestem strzygą.
Złapał ją za rękę.
- Chodź, odprowadzę Cię do dormitorium.
Poszła za nim, choć bardzo niechętnie. Ja w tym momencie wyszłam z jej głowy. Weszłam do pokoju i odpakowałam prezent od Daszkowa. Był to naszyjnik. Przymierzyłam go, żeby zobaczyć jak na mnie wygląda, Wyglądał ślicznie. Odłożyłam go na szafkę nocną i poszłam na lekcję.
W przerwie między lekcjami złapał mnie Mason.
-Widziałem, że wychodziłaś z pokoju strażnika Bielikova...
- Tak, i co z tego?
- Żaden uczeń nie ma prawa wchodzić do skrzydła dormitorium strażników.
- Poprosił mnie, żebym do niego przyszła. Nic więcej
- Co chciał?
- Omawialiśmy tylko plan dodatkowych treningów.
- Dobra, lecę na lekcję. Pa Rose.
- Pa Mason,
Po lekcjach poszłam do pokoju i położyłam się spać. Gdy nagle zerwał mnie z łóżka przeraźliwy ból.
- Lissa - pomyślałam.
Wpadłam do jej pokoju jak burza. Zobaczyłam, że ma zakrwawione ręce.
-Dżizass Liss. Czy ty się pocięłaś?
- Kruk, krew, dużo krwi... - wyjąkała.
- Co? Poczekaj, najpierw zajmę się twoimi rękami.
Obmyłam jej ręce wodą i zabandażowałam.
- Od początku Liss. Co się stało?
- Ja nie wiem. Ten kruk leżał na podłodze w łazience. Gdy wyciągnęłam rękę, aby posprzątać on nagle ożył. Posprzątałam i poczułam się bardzo dziwnie. Zaczęłam się ciąć i nie wiem dlaczego. Potem pojawiłaś się ty.
Zaczęła płakać.
- Lissa, spokojnie.
Objęłam ją ramieniem.
- Mam z tobą zostać?
- Nie, idź , bo masz zaraz trening.
- Dobrze, przynieść ci coś?
- Nie, dzięki.
- Prześpij się trochę.
- Dobrze - powiedziała.
- Wpadnę później.
- Pa Rose.
- Papa.
Zerknęłam na zegarek. Do treningu zostało jeszcze 15 minut. Poszłam do pokoju, przebrałam się i pobiegłam na trening. Na Sali czekał już mój mentor.
- Dzień Dobry Rose. Widzę, że dziś przed czasem.
- Obudziłam się wcześniej i przyszłam.
Uśmiechnęłam się.
-Pamiętasz o naszym planie?
-Tak, pamiętam.
-Widziałaś się z Lissą?
- Tak. Spokojnie, niczego nie podejrzewa.
- Zacznijmy trening.- powiedział
- Czekaj, czekaj. Co ty trzymasz za plecami?
- Zgadnij.
- Srebrny sztylet?
- Bingo. Ale, to nie oznacza, ze dostaniesz go dziś do ręki.
- Najpierw zasady, nie?
- Tak - odpowiedział.
Przez cały trening Dymitr tłumaczył mi zasady i pokazywał chwyty.
- Rozumiesz wszystko?- zapytał
-Tak, rozumiem.
-Jeśli wykujesz na jutro zasady na blachę, dostaniesz go do ręki.
- Żartujesz?
Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Oczywiście, że tak. Spotkamy się później.
Lekcje minęły szybko. Poleciałam do pokoju się przebrać. Włożyłam czarną sukienkę, którą miałam z czasów kiedy uciekłyśmy z Akademii. Na szyje włożyłam naszyjnik od Wiktora. Zarzuciłam na siebie długi płaszcz by Lissa nic nie podejrzewała. Poszłam do niej.
- Cześć. Jak się czujesz?
- Lepiej. A ty nie powinnaś mieć teraz treningu?
- Powinnam, ale mam dla Ciebie niespodziankę. Trzymaj.
Rzuciłam jej sukienkę.
- Po co to?
- Nie pytaj.
Gdy Lissa się przebrała udałyśmy się do Sali Gimnastycznej.
- Sto lat! - krzyknęliśmy chórem.
-Wrobiłaś mnie - powiedziała.
- Nie wściekaj się. Dziś są twoje urodziny. Powinnaś się bawić.
- Całkowicie o nich zapomniałam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Zostawiam Was w małym niedosycie. Teraz niech zadziała Wasza wyobraźnia. Następny rozdział już nie długo!
Och błagam jak najszybciej,tylko by nie było tam nic ZWIĄZANE z książką.Rozdział boski,ale troszeczkę jeszcze jest chaotycznie :(Długośc ok,ale wiecej uwago poświęcaj OPISOM!!!To na tyle na dziś,zapraszam do Sb <3
OdpowiedzUsuńOk. Spróbuje,ale najpierw muszę ogarnąć parę spraw. Możliwe,że rozdział pojawi się w piątek. A co do opisów. Nienawidzę ich pisać. Pogadam z moją polonistką i zobaczę co mi doradzi. Jeśli rozdziału nie bd do poniedziałku to znaczy,że zostałam "uśmiercona" przez nią. Pozdr.
OdpowiedzUsuńHej. Napisz szybko!!! Blog jest super! Bardzo kocham "AKADEMIE WAMPIRÓW" oraz blogi na podstawie akademii PISZ czekam. Pozdr.
OdpowiedzUsuń